Murowany faworyt do olimpijskiego złota. MVP drużyny mistrzów świata. Poznajcie jego historię.
Kariera Roberta Hummela sięga daleko poza świat koszykówki 3×3. Niewielu jest na świecie graczy, którzy mogą powiedzieć, że zasmakowali każdej odmiany koszykówki i to na najwyższym możliwym poziomie. A Robbie nie powiedział przecież ostatniego słowa, jego kariera w 3×3 dopiero się rozpoczęła. Dla nas jest murowanym faworytem do olimpijskiego złota (o ile igrzyska w końcu się odbędą), chcecie się założyć? 😉 Jeśli tak, to znaczy że macie w sobie żyłkę hazardzisty i być może powinniście odwiedzić Kasyno na żywo, my tymczasem wracamy do tematu:
Imię i nazwisko | Robert John “Robbie” Hummel |
Data urodzenia: | 8 marca 1989r. |
Miejsce urodzenia: | Valparaiso (USA) |
Wzrost: | 203 cm |
Waga: | 100 kg |
Pseudonim: | brak |
Najwyższe miejsce w rankingu: | 16 |
Aktualne miejsce w rankingu: | 16 |
Największe sukcesy drużynowe: | Mistrzostwo Świata 2019 Wicemistrzostwo FIBA 3×3 World Tour 2019 |
Najważniejsze nagrody indywidualne: | FIBA 3×3 World Cup MVP 2019 USA Basketball Male Athlete of the Year 2019 |
Jak widać miniony rok należał do Robbiego! Nie jest to może najbardziej efektownie grający zawodnik, ale za to duży, silny i perfekcyjnie wyszkolony:
Jak doszedł do miejsca w którym aktualnie się znajduje, to jest do pozycji niekwestionowanej gwiazdy koszykówki 3×3? Była to droga pełna wzniesień i upadków, sukcesów i kryzysów.
Wszystko rozpoczęło się oczywiście w szkole średniej, w rodzinnym Valparaiso, w stanie Indiana. Średnie na poziomie 15,7 punktów, 7,1 zbiórek i 4.1 asyst plasowały go w pierwszej setce zawodników jego rocznika i na 21 pozycji wśród graczy na jego pozycji – niskiego skrzydłowego. Nic dziwnego, że ze znalezieniem sportowego stypendium nie było większych problemów, pojawiły się również realne szanse na NBA…
NCAA
W barwach Purdue University już jako freshmen (pierwszoroczniak) pobił kilka strzeleckich rekordów, rzucając za trzy ze skutecznością 44,7% a z rzutów wolnych 86,5%. Zakończył debiutancki sezon ze średnimi 11,4 pkt. (drugi w drużynie) 6,1 zb. (pierwszy) i 2,5 as. na mecz! Był rok 2007.
W drugim sezonie był już prawdziwą maszyną do double-double, pojawiły się jednak kontuzje – pleców i kręgosłupa.
Trzeci rozpoczął od serii zwycięstw 14-0 a także 36 trafionych wolnych z rzędu. W jednym ze spotkań trafił 8 trójek (w sumie zanotował wtedy 35 punktów), a w innym… zerwał więzadło ACL w kolanie 🙁 Wrócił jeszcze na końcówkę sezonu, ale był on spisany na straty. W kolejnym, 2010-2011, razem z kolegami z drużyny JaJuanem Johnsonem (przyszłym graczem Boston Celtics) i E’Twaunem Moore’m (do dziś w NBA) szykowali się na wielkie rzeczy.
Niestety, ponownie (!) zerwał to samo więzadło i sezon spędził na ławce jako asystent trenera. Ogromny pech niemal wykluczył go z uprawiania ukochanej dyscypliny sportu, a już na pewno przymknął otwierające się przed nim drzwi do najlepszej ligi świata. Nie poddał się jednak.
W kolejnym sezonie powrócił i znów był liderem drużyny w punktach (16,4), zbiórkach (7,2) i blokach (1,2). Zapisał się w historii swojej uczelni jako jeden z najlepszych koszykarzy w historii, sami zobaczcie jaki był z niego dynamit:
NBA
Na końcu drugiej rundy draftu, z numerem 58, wybrali go Minnesota Timberwolves. Spędził tam dwa lata i rokował na więcej, jednak na drodze znowu stanęły kontuzje. Po roku pojawiła się ponownie szansa na grę w Denver Nuggets, ale niestety po lidze letniej Robbie znów został na lodzie. Mógł dać sobie spokój i zająć np. trenerką, ale grał dalej, już poza USA. Po NBA zostały wspomnienia:
Europa i emerytura
Sezon 2015-2016 (przedwcześnie zakończony z powodu kontuzji) spędził w lidze włoskiej i Eurolidze nosząc koszulkę Armani Milano, a 2016-17 w… Rosji, gdzie w barwach Khimki Moskwa sięgnął po tytuł wicemistrzowski w lidze VTB. Niecałe 3 lata temu zakończył karierę w koszykówce 5×5 i został… komentatorem stacji ESPN. Wygodnie siedząc przy barze analizował szanse drużyn uniwersyteckich i wydawało się, że tak już zostanie:
Jak sam mówił w jednym z wywiadów: “Gra poza granicami USA była dla mnie trudna, szczególnie, że Denver trzymali mnie do ostatniej chwili. Szczerze mówiąc, będąc w Moskwie przychodziłem na trening ostatni i wychodziłem pierwszy, a potem szedłem na burgera albo dwa i zapijałem je colą. Po prostu nie byłem szczęśliwy”
Wszystko zmieniło się, kiedy odkrył grę 3×3. W tej chwili jest jedną z twarzy tej dyscypliny w USA i zawodnikiem wokół którego budowana jest kadra olimpijska tego kraju. Wniosek jest jeden – gra na jeden kosz receptą na szczęśliwe życie!
Jest jeszcze jeden powód dla którego tak bardzo podoba nam się ten gracz. Też kiedyś marzyliśmy o NBA, a teraz jemy burgery, popijamy pepsi i analizujemy mecze… przyjdzie czas i na igrzyska 😉 Też tak macie?
Fot. fiba.basketball, nba.com.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!